Krew i stal, Jacek Łukawski

kraina-martwej-ziemi-tom-1-krew-i-stal-b-iext31928432„Popędzał wierzchowca, wiedząc, że to najgorszy czas na samotną podróż – nocne istoty wypełzały już bowiem ze swych leży i garnęły się ku ludzkim sadybom, wyłaziły na trakty i kryły w ostępach, czyhając na nieszczęśników, których żywotem mogłyby się ogrzać. Jeździec wiedział, że rozsądniej byłoby przeczekać noc w jakimś zajeździe i ruszyć dopiero o brzasku, lecz nie mógł sobie na to pozwolić. Nie tym razem”.

Arthorn czuje, że pomimo wielu zadań, jakich podjął się wcześniej, nadchodząca misja nie będzie należała do najszczęśliwszych. Lekceważąc skrywany w sercu niepokój, spina konia i pędzi pośród ciemnej nocy, by jak najszybciej dotrzeć do Doreby. W twierdzy czeka na niego dowódca oddziału, Dartor. Razem z drużyną wprawionych w boju żołnierzy, Arthorn ma wyruszyć do miejsca, jakie od 150 lat nie gościło nikogo z królestwa Wondettel. Nie będzie to proste, ścieżka prowadzi bowiem pomiędzy całunem śmiercionośnego zaklęcia, które uczyniło z wiosek puste, jałowe stepy. Ziemie te nazwano Martwicą.

„Na początku tylko jeden z czeladników usłyszał szept – gdzieś po prawej stronie w mroku. Myśleli, że rozum go opuszcza ze strachu, ale kolejnym razem i dwóch innych ludzi usłyszało, tym razem z lewej. Mimo skrzypienia wozów upierali się, że to był kobiecy głos, który przywoływał ich, zapraszał… Zatrzymali się, nasłuchując. Cisza. Nic prócz szelestu i odległego pohukiwania sowy”.

Tylko nieliczni członkowie wyprawy znają cel podróży. Arthorn, drużynnik z ramienia króla, wie jednak, że u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Martwica zaniknie. Jednak nawet on nie spodziewa się, że droga ku górom przemieni się w koszmar. Naprzeciw drużynie wypełzają kryjące się w czeluściach mroku wiły, powrotniki i bagienne widziadła, a kolejne starcia przynoszą coraz większe straty w żołnierzach. Wojowie nie wiedzą, że to, co najgorsze dopiero się zbliża. Nie mają też pojęcia, że klasztor, do którego zmierzają świeci pustkami, a królestwo, w którym służą, pełne jest zdrajców i wichrzycieli.

„Zerwał się, dysząc ciężko, niepewny, czy to jawa, czy sen. Ponad górami wolno wstawał świt”.

Krew i stal to jeden z tych pisarskich debiutów, które rozbudzają w czytelniku ciekawość i uznanie. Jacek Łukawski genialnie operuje językiem z pogranicza swobodnej gwary i średniowiecznych opisów, czyniąc z książki lekką, przyjemną lekturę. Na uwagę zasługują także odniesienia do słowiańskich stworów, takich jak napotkany przez drużynnika leszy. Niezwykła pomysłowość autora uczyniła z książki wyłamującą się z oklepanych konwencji historię, której koniec trudno przewidzieć. Nikłym niedociągnięciem może być pozbawiony napięcia, nieco automatyczny sposób przedstawiania walk, który nie wzbudza w czytelniku większych emocji. Momentami można się także pogubić wśród postaci, których imiona często są do siebie bardzo podobne. Pomimo tych niedoskonałości, książka każdą stroną zachęca do odwiedzenia krain, w których przyjaciele bratają się z wrogami, a nadzieja rodzi się wśród największych porażek. Jacek Łukawski udowodnił, że w polskiej fantastyce jest jeszcze mnóstwo potencjału, który można przekuć w znakomite powieści.

Krew i stal (2016)
Cykl: Kraina martwej ziemi (tom 1)
kategoria: fantastyka/ science fiction
wydawnictwo: Sine Qua Non
liczba stron: 384
ocena: 9/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.

Katarzyna Anita Piotrowska